W trampkach po władzę

Fot. Tyler Mitchell/Vogue

Stereotypy to przekleństwo współczesności. Wtłaczanie innych w ramy własnych wyobrażeń jest nienaturalne i krzywdzące – niby każdy zgadza się z tą oczywistą prawdą, a jednak? Od kobiet polityki i biznesu oczekujemy poruszania się na szpilkach, wbrew naturze i wygodzie.

Nad szpilkami, obowiązkowo rajstopy czy pończochy, garsonka lub, przynajmniej ołówkowa spódnica i żakiet uwieńczone makijażem i staranną fryzurą.  Wobec męskiej części świata takich oczekiwań nie ma. Potrafimy wybaczyć rozchełstaną koszulę, czy dżinsowy mundur, pobłażliwie przymykając oko na męską swobodę.

Trampki modne i wygodne

Półtora roku temu media lifestylowe obiegła fala emocji związanych z ubiorem kandydatki na wiceprezydentkę Stanów Zjednoczonych.  Falę wywołała okładka Voque, na której uśmiechnięta Kamala Harris pozuje w trampkach do garsonki. Dla jednych było to przejawem jej skupienia na sprawach  istotnych, dla innych, tych bardziej konserwatywnych, lekceważenia.  Sportowe obuwie odciągnęło uwagę nawet od koloru skóry polityczki. Tymczasem należałoby zadać sobie pytania – czy kogokolwiek powinno obchodzić w co się ubierają osoby publiczne?

 

Dress code

Wymyślanie przez jednych ludzi, jak mają się ubierać, czesać, malować, jak prowadzić swoje życie i urządzać mieszkania, wydaje się absurdalne dla większości. Niestety jest to codziennością. Każdy mierzy się z ocenianiem. Tymczasem ocenianie, to nic innego jak dopasowywanie wizerunku drugiej osoby do własnych wyobrażeń i oczekiwań. Na tym polega właśnie dress code. Może w trzeciej dekadzie XXI wieku nadszedł wreszcie czas, żeby po prostu żyć i dać żyć też innym?

Kamala Harris w trampkach weszła do Białego Domu. Można z dozą pewności stwierdzić też, że w trampkach zajdzie dalej czyniąc dobro, niż wykrzywiając nogi w niebotycznych szpilkach.

Posłuchaj podcastów: 

SKOMENTUJ

Dodaj komentarz
Wpisz swoje imię