Druskienniki – malownicze zagrożenie

Położone nad brzegiem Niemna, niedaleko południowo-wschodniej granicy Litwy Druskienniki stanowią bramę do miejsca znanego jako Przepaść Suwalska. Spacerując wśród malowniczych krajobrazów i urokliwych uliczek uzdrowiska, łatwo zapomnieć o tym, jak ważne ma ono znaczenie strategiczne.

Szczególnie teraz, kiedy imperialistyczne zapędy Putina osiągnęły apogeum i sięgnął po terytoria Ukrainy, grożąc, jednocześnie, reszcie świata. A przecież historia kołem się toczy…

Rozciągający się na około 100 kilometrów wzdłuż granicy litewsko-polskiej, między Białorusią na wschodzie a rosyjską eksklawą Kaliningrad na zachodzie teren postrzegany jest prezes rosyjskich strategów wspierających satrapę, jako jeden z pierwszych celów uderzenia. Oczywiście, o ile Putin i jego poplecznicy, kiedykolwiek zdecydują się rzucić rękawicę NATO.

Strategiczne położenie Druskiennik, wielokrotnie już, w trakcie wieków pokazywało, że miasteczko łatwo uwikłać w wojenne spory, a radykalne zmiany nie są mu obce. Wiatry historii, bowiem targały Druskiennikami nie raz, przesuwając ich granice i państwową przynależność.
To oficjalne uzdrowisko dla carskich urzędników wyznaczone przez cara Mikołaja I już w roku 1837, od chwili powstania przyciągało i nadal przyciąga turystów z całej Europy i nie tylko. Bogate w sole mineralne wody wykazują ponoć, szerokie spektrum leczniczych właściwości, stanowiąc nieomal panaceum na dolegliwości.

 

W czasie zimnej wojny kurort był ulubionym miejscem wypoczynku sowieckiego mieszkańców ZSRR. Do dziś to właśnie Rosjanie i Białorusini najchętniej korzystają z jego uroków i solankowych kąpieli i inhalacji. Właśnie to może powodować, że rosyjski reżim, łakomym okiem zaczyna zerkać na Druskienniki, tak, jak niegdyś na Krym. Jak się to skończyło w roku 2014 – wszyscy obserwatorzy sytuacji geopolitycznej, wiedzą aż za dobrze. Mieszkańcy Druskiennik zdają się tym nie przejmować, podobnie jak część Krymian przed rosyjską okupacją, A i dzisiaj wielu mieszkańców tego południowoukraińskiego, rosyjskojęzycznego kurortu zdaje się nie narzekać. Ba! Niektórzy otwarcie reżimowi sprzyjają.

Nie inaczej twierdzi młody Danukas, który prosił, aby nie podawać jego pełnego imienia i nazwiska. 21-letni chłopak jest święcie przekonany, że w razie rosyjskiej napaści NATO obroni skutecznie litewski kurort. Jeżeli jednak, nadzieje chłopaka spełzłyby na niczym, deklaruje on emigrację. Jak pokazuje sytuacja Ukrainy nadzieje Danukasa mogą nie mieć pokrycia w rzeczywistości, a z emigracją może nie zdążyć. Przecież mężczyźni zdolni do noszenia broni, po wybuchu wojny zatrzymywani są w kraju w pierwszej kolejności. Taka możliwość jest teraz. Posterunki są słabo pilnowane, granica z Białorusią niemal otwarta, bo pogranicznicy pilnują granic z Ukrainą i Polską.

Co na to inni mieszkańcy? „Społeczność ufa litewskim wojskom i NATO oraz ich zdolności do zapewnienia bezpieczeństwa” – napisała administracja miasta w pisemnym oświadczeniu w imieniu, przebywającego na urlopie burmistrza Druskiennik.

Ramūnas Šerpetauskas, dowodzący lokalną kompanią Litewskiego Związku Strzeleckiego, ochotniczej milicji z ponad stuletnimi korzeniami, twierdzi, że na wschodniej granicy Litwy do tej pory panuje cisza. Powiedział, że nie spodziewa się, że Rosja będzie próbowała agresji, dopóki ma pełne ręce roboty w Ukrainie. Dodał jednak, że on i jego towarzysze monitorują sytuację w rejonie przygranicznym, nazywając Przełęcz Suwalską, litewską piętą achillesową.

Z kolei były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves wymyślił nazwę Przepaść Suwalska, w miejsce przełęczy. Jak później tłumaczył, zmiana przyszła mu do głowy na kilka minut przed spotkaniem z ówczesną minister obrony Niemiec Ursulą von der Leyen w 2015 r. Określenie miało wskazać poważną lukę w systemie obronnym kraju całego regionu Europy środkowo – wschodniej.

 

Dlaczego Przełęcz Suwalska jest potencjalnie tak groźna? Obawy budzi to, że w konflikcie z Zachodem Rosja mogłaby wedrzeć się do korytarza jednocześnie ze wschodu i zachodu, odcinając kraje bałtyckie Unii Europejskiej od ich sojuszników na południu. „To ogromna luka, ponieważ inwazja odcięłaby Litwę, Łotwę i Estonię od reszty NATO” – powiedział Ilves.

Takie posunięcie doprowadziłoby również do natychmiastowego starcia między Moskwą a uzbrojonymi w broń nuklearną członkami NATO, pchając świat na skraj konfrontacji, która, co bardzo prawdopodobne oznaczałaby koniec świata niknącego w oparach atomowych grzybów.

Ostrzeżenie Ilvesa skierowane do von der Leyen, obecnie przewodniczącej Komisji Europejskiej, było reakcją na aneksję Krymu przez Rosję rok wcześniej. Jednak scenariusz zagłady zyskał nową wiarygodność po brutalnej i niezapowiedzianej inwazji Putina na Ukrainę.

Władimir Putin usiłuje stworzyć przejście bezpośrednie między Rosją a Półwyspem Krymskim/ Z punktu widzenia strategicznego, zdaniem ekspertów, analogicznie może zechcieć postąpić z Przełęczą Suwalską. Dałoby to szansę połączenia wojsk rosyjskich stacjonujących w Obwodzie Kaliningradzkim z tymi urzędującymi w Białorusi, której władza całkowicie podległa jest Kremlowi.

 

Kolejnym kluczowym czynnikiem obronnym, zdaniem specjalistów jest Polska, która ma największe wojsko w regionie. Historyczne spory między Polakami i Litwinami w suwalskich rejonach, w umyśle Putina wyrasta w szansę podobną do tej, którą wykorzystał w Donbasie. Tam język rosyjski wypierał ukraiński, a część mieszkańców deklarowała chęć przynależności do Federacji Rosyjskiej.

Na szczęście, póki co to tylko spekulacje. Zdaniem generała Rajmunda Andrzejczaka, współpraca transgraniczna między polskimi i litewskimi siłami zbrojnymi nigdy nie była bliższa niż obecnie, a wojna w Ukrainie scementowała ją jeszcze bardziej.
„Widzimy, co Rosjanie robią na Ukrainie, więc im nie ufamy” – powiedział generał, który kiedyś służył na Suwalszczyźnie, podkreślając, że Polska gotowa jest wypełnić swoje zobowiązania sojusznicze wobec Litwy, w razie rozprzestrzeniania się rosyjskiej agresji

MT

SKOMENTUJ

Dodaj komentarz
Wpisz swoje imię