Nie sprzątaj liści jesienią

jesien zdjecia

Jesienne liście nie tylko cieszą kolorami i szelestem jaki wywołuje brodzenie w nich. Dla niektórych właścicieli działek są istnym przekleństwem i walczą z nimi co roku, jak Pułk Szwoleżerów pod Somosierrą, chcąc obalić Józefa Bonaparte. Czy słusznie i czy ma to jakikolwiek sens?

Natura tworząc liście opadające jesienią miała swój zamysł na ich wykorzystanie. Nie bez powodu miały leżeć pod drzewami, czy rozwiewane wiatrem naturalnie się rozkładać użyźniając ziemię i dostarczając jej nie tylko niezbędnych składników pokarmowych, ale i próchnicy.

To nie wszystko. Naturalna „kołderka” z jesiennych, opadłych liści pozwala ukrytym pod nimi organizmom przetrwać zimę. A tymi są nie tylko rosnące pod drzewami mniejsze rośliny i ich systemy korzeniowe, ale także grzyby mikoryzowe zapewniające zdrowy wzrost upraw, czy drobne, pożyteczne zwierzęta.

Opadłe liście pozwalają przetrwać mrozy dżdżownicom, złotookom, biedronkom i innym pożytecznym bezkręgowcom pomagającym z zwalczaniu szkodników czyhających na uprawiane rośliny. W większych skupiskach zimują zaś jeże i ryjówki – drobni sprzymierzeńcy w walce ze ślimakami.

Jedynym miejsce, z którego warto liści przed zimą usuwać, są trawniki. Te sztuczne monokultury złożone z traw są niezwykle wrażliwe. Zgrabione z nich liście warto jednak zachować pod drzewami, czy na rabacie. W żadnym wypadku nie wolno palić zgrabionych stosów liście, szczególnie po kilku dniach, czy tygodniach od ich uprzątnięcia. Wtedy są już pełne przygotowanych na zimę i wdzięcznych za schronienie lokatorów.