W czasie eksplorowania złoży uranu w jednej z kopalń z Gabonie dokładnie 50 lat temu, bo w roku 1972, przez przypadek odkryto zadziwiające miejsce.
Wewnątrz afrykańskich podziemi, znaleziono bowiem – reaktor jądrowy z czasów, w których Ziemia nie znała jeszcze ludzi, ani nawet ich bliskich praprzodków. Jak to możliwe?
Jak wykazały szczegółowe badania, w kopalni Oklo miał miejsce trwający przez co najmniej setki lat, powtarzający się cyklicznie, proces rozszczepiania jąder atomowych. Nie było możliwości, żeby stało się to za przyczyną jakiegokolwiek człowieka, bo złoże pochodzi sprzed 2 miliardów lat, a historia ludzkości sięga zaledwie 200 000 lat wstecz. Jesteśmy, jak na skalę geologiczną, bardzo młodym gatunkiem.
Już w roku 1953 r. George W. Wetherill z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles i Mark G. Inghram z University of Chicago wysunęli teorię, w myśl której na Ziemi dochodziło, na przestrzeni miliardów lat, do miejsc, w których dzisiejsze kopalnie uranu, były pierwotną wersją naturalnych reaktorów atomowych. Trzy lata później iny naukowiec, Paul K. Kuroda, chemik z Uniwersytetu w Arkansas, ustalił, jakie warunki muszą zostać spełnione, żeby ciało zawierające uran samoistnie uległo samopodtrzymującemu się rozszczepieniu.
Zainicjowanie takiego procesu wymagało spełnienia kilku warunków, co nie było proste. Dlatego też odkrycie z afrykańskiej kopalni wzbudziło poruszenie w świecie nauki, bo choć takich miejsc jest prawdopodobnie więcej, to jednak odkryć je je bardzo trudno. Wiadomo już dzisiaj, po szczegółowych badaniach, że w rejonie kopalni Oklo jest co najmniej 16 miejsc wykazujących podobne właściwości i będących pozostałościami po naturalnych reaktorach jądrowych.
Dzisiaj wiadomo już, że podobne miejsca prawdopodobnie zostały zniszczone przez ruchy płyt tektonicznych, a reakcje nuklearne ustawały wtedy, kiedy złoża uranu osiągały poziom zbyt niski do zainicjowania reakcji.
MT