Galopujące zmiany klimatyczne odczuwalne są na całym świecie. Jednak w samych Stanach Zjednoczonych katastrofy naturalne nimi wywołane, kosztowały już 740 miliardów dolarów. Klęsk żywiołowych doświadczyło w ostatniej dekadzie, aż 90% ze wszystkich 3143 powiatów w USA.
Zatrważające dane zostały opublikowane w raporcie „Atlas katastrof” grupy Rebuild by Design, zajmującej się adaptacją do zmian klimatycznych. Z niego wynika też, że najbardziej dotkliwe straty ponoszą Kalifornia i Floryda nękane huraganami i ekstremalnymi pożarami. Jednak nie są odosobniony, bo żywioły zagrażają już niemal całemu terytorium Stanów Zjednoczonych, a sytuacja cały czas się pogarsza.
„Dziewięć na 10 powiatów doświadczyło powodzi, pożaru, wichury lub innej katastrofy na tyle poważnej, by kwalifikowała się do pomocy federalnej w latach 2011-2021. Tylko umiarkowany Górny Środkowy Zachód i suche śródlądowe obszary Wielkiej Kotliny w większości uniknęły rozległych szkód” – podkreślają autorzy raportu.
Z podsumowania wynikają też inne smutne wnioski. Federalny system pomocy w przypadku klęsk żywiołowych, jest notorycznie niedofinansowany i nieefektywny. Odbudowa zniszczonych obszarów pochłania ogromne koszty, a rząd nie ma wystarczających uprawnień ani zasobów, żeby skutecznie udzielać pomocy ofiarom katastrof naturalnych.
Amy Chester, dyrektor zarządzający Rebuild by Design mówi – „To jednoznacznie pokazuje obecność zmian klimatycznych. Płacą za to wszyscy podatnicy” . Organizacja rozpoczęła działalność jako inicjatywa rządu federalnego dla odbudowy po huraganie Sandy. Teraz ma siedzibę w New York University. Przy tym Rebuild by Design podkreśla, że zawarte w raporcie koszty są niedoszacowane. Nie uwzględniają, bowiem, ani suszy ani upałów i spowodowanych nimi szkód.
MT
Gdybyśmy sadzili 8 miliardów drzew rocznie przez 20 lat, jak wyglądałaby Ziemia?