Dziennikarze Newsweeka przeprowadzili rozmowę z Mariuszem Sepioło, autorem książki „Klerycy”, obnażającej życie w seminariach duchownych.
Powolne odcinanie od rzeczywistości, wpajanie bezwzględnego posłuszeństwa przełożonym, żądanie przestrzegania zasad stojących w sprzeczności z nauką i zwykłymi ludzkimi potrzebami – obraz maluje się nader mroczny.
Wylecieć można za „widzimisię” przełożonego. Nie ma tam sądów koleżeńskich, rozpatrywania przyczyn przewinienia, ani nawet tego, czy faktycznie do niego doszło. Jaki ma to wpływ na psychikę młodych, dorastających chłopaków?
Zostać wyrzuconym można za seks – pod ten podciągane są nawet sms-owe flirty, szczególnie homoseksualne. Picie alkoholu, choć wiadomo, że w seminariach leje się od wiadrami. Jednak to nie wszystko. Niemile widziane jest również posiadanie własnego zdania, czy próby, choćby merytorycznej dyskusji z przełożonymi. Klerycy są bezradni. Chłopcy trafiają tam zaraz po maturze i dostają zakaz pracy zawodowej, żeby jak najbardziej odciąć ich od życia na zewnątrz. Po kilku latach wychodzą odmienieni. Nieprzystosowani do świata, który zdążył się już zmienić.
Zdaniem autora kościół czy bezwzględnej lojalności, wpajając młodym mężczyznom, że jest jedyną opoką prawości i bezpieczeństwa. Do seminariów duchownych często trafiają młodzieńcy o ultra konserwatywnych, często też nacjonalistycznych poglądach. Jak wpływa na nich proces wychowania w seminariach, można się przekonać po wyczynach byłego już księdza Jacka M.
Seminaria nie uczą duchowości, empatii ani okazania zrozumienia i wsparcia. Uczą natomiast starannie układania homilii, wystąpień publicznych czy pracy z kamerą. Mówiąc krótko – marketingu. Do tego panuje tam atmosfera wiecznej kontroli i podejrzliwości, bo donoszenie na niesfornych kolegów jest mile widziane i wysoko punktowane przez przełożonych.
Spacery? Tylko w towarzystwie socjusza. Tym jest inny kleryk, z którym „podopieczny” najczęściej pozostaje w chłodnych, w najlepszym wypadku kontaktach. Na nielubianą osobę łatwiej jest donieść, trudniej przymknąć oko na niesubordynację. Ograniczony jest dostęp do internetu i telefonów, a przeglądanie stron odbywa się we wspólnej sali, pod czujną, choć dyskretną kontrolą.
Młodzi mężczyźni nie mają możliwości rozładowania napięcia seksualnego nawet przez rozmowę z wykwalifikowanymi pracownikami. Wszelkie formy seksu są surowo zabronione, podobnie pornografia. Zatem młodzi mężczyźni zmagają się z szeregiem frustracji dotyczących tej sfery.
„Zwierzenie się z masturbacji czy oglądania pornografii może raczej skutkować opinią zbyt słabego, niegodnego zostania księdzem i konsekwencją wydalenia z seminarium. To powoduje, że żyją w totalnym zakłamaniu: zmagają się z napięciami, które są absolutnie naturalne dla każdego w ich wieku, a jednocześnie źle widziane przez ich przełożonych, którzy wymagają, żeby nierozładowaną energię seksualną wykorzystać do jeszcze mocniejszej wiary i służby bogu. Nie jestem psychologiem, ale nie wiem, czy to jest możliwe” – mówi Mariusz Sepioło w rozmowie z Newsweekiem, podsumowując tym swoje obserwacje życia kleryków.
Jak takie wychowanie kształtuje młodych ludzi?