Pierwszy dzień wojny we wspomnieniach

Łucja z domu P…
Urodzona w Gdyni, (teren późniejszej dzielnicy Mały Kack).
Data urodzenia 24 Listopad 1924.

Wspomnienia…

Z: Pamiętasz coś z pierwszego dnia wojny?

Ł: Dzień pierwszego września jest datą umowną. Na trenach wolnego miasta Gdańsk i miasta Gdyni przygotowania, jak również świadomość zbliżającej się wojny rozpoczęła się znacznie wcześniej niż 1 września 1939.
Na terenach byłego ZSRR pierwszym dniem II wojny światowej była operacja Barbarossa.
W państwach zachodnich pierwszym dniem wojny był dzień ataku na Francje i Belgie. A Ameryka? Tam wojna zaczęła się dopiero 7 grudnia 1941 roku, od akcji na Pearl Harbor.

Z: Co pamiętasz z 1 września 1939 roku?

Ł: Pamiętam strach i niepokój. Pamiętam, że wstydziłam się tego, że znam język niemiecki. Tamtego dnia rano sąsiad przybiegł do mojego domu, i wrzeszczał „wojna, zaczęła się wojna, uciekajcie!”
Pamiętam doskonale reakcję mojej mamy. Paliła papierosa. Zaciągnęła się dymem po czym zgasiła papierosa (paliła przez długą szklana lufkę). Odłożyła spokojnie czasopismo, podniosła się z fotela, otworzyła szafę, wyjęła ubrania, ale tylko te piękne, odświętne, rozłożyła je wszystkie na łóżku, spojrzała na mnie i powiedziała „Zaczęła się wojna, a ja znam Niemców. Będą chodzić i szukać brudu. Oni panicznie boją się brudu, ich Hitler też. Zapamiętaj sobie, że do końca wojny musisz chodzić w czystych ubraniach. Musisz mieć czyste dłonie i ładnie uczesane włosy. Od tego będzie zależało, czy przeżyjesz te wojnę. W czasie wojen dzieją się rzeczy okrutne i złe. Teraz też tak będzie. I pamiętaj, cokolwiek by się nie działo, przetrwamy. Polska przetrwa. Polacy to silny naród i niezłomny. A teraz pakujemy ubrania i czekamy. Nalej mi mleka i daj chleba. Trzeba zjeść śniadanie”. I chociaż słowa mojej mamy ewoluowały w mojej pamięci to pamiętam jej spokój i przekonanie, że damy rade. I daliśmy.

Z: Co jeszcze pamiętasz?

Ł: Pamiętam doskonale moment, w którym Gdynia się poddała. 14 września 1939 roku. Z uwagi na znajomość niemieckiego musiałam pracować w biurze niemieckiego urzędnika. Pamiętam, jak czyścił buty i cieszył się, że zobaczy Hitlera. Miał może z 20 lat, nie pamiętam, ale wiem że był niewiele starszy ode mnie.
19 września Hitler odwiedził nasze miasto i zmienił nazwę Gdingen na Gotenhafen, co w dosłownym tłumaczeniu oznaczało Port Gotów.

Niemcy byli przekonani, że Gdynia została nielegalnie zbudowana przez Polaków na terenach należących do Niemiec.
Niedaleko naszego domu, przy ulicy Korzeniowskiego (Prinz Eugenstrasse) od października 1939 funkcjonowała placówka Gestapo.

Pamiętam aresztowania. Według legendy, na wiele miesięcy przed wojną tworzone były listy ludzi niebezpiecznych z perspektywy Niemców. Kto trafiał na listę? Urzędnicy, prokuratorzy, duchowni, policjanci, nauczyciele, naukowcy.

Po rozpoczęciu wojny Niemcy wiedzieli dokładnie gdzie i po kogo maja iść. Aresztowania miały miejsce praktycznie codziennie. Wiedzieliśmy, gdzie są wywożeni. Najczęściej do KL Stutthof niemieckiego obozu koncentracyjnego na pomorzu. Ci, którzy trafiali do Wejherowskiego więzienia, byli przewożeni do Piaśnicy, w której ginęli.
Ludzi umieszczano w bydlęcych lub towarowych wagonach. Jedli to co udało im się zabrać z domu. Pamiętam, że nosiłam im wodę w małych baniakach schowanych pod sukienką. W tamtych czasach, za takie rzeczy groziła śmierć przez rozstrzelanie.
Niemcy zabierali nam dosłownie wszystko. Rzeczy osobiste, radioodbiorniki, gramofony, książki. Mieszkańcy Gdyni, którzy nie porozumiewali się biegle w języku niemieckim musieli kończyć edukacje na 4 klasach szkoły powszechnej. Ci, którzy znali język niemiecki mogli chodzić do szkoły zawodowej. Gestapowcy mieli jakąś dziwna obsesję na punkcie wysokich butów i instrumentów muzycznych. Za ich posiadanie groziła kara więzienia. Nie można było porozumiewać się językiem polskim, wiec wymyślaliśmy swoje języki do porozumiewania. Niemcom kłamaliśmy, że to staroniemieckie języki.
Z: Pamiętasz dzień wyzwolenia?
Ł: Pamiętam dzień wyzwolenia Gdyni. 28 marca 1945. Od paru tygodni nie pracowałam u Niemca, bo wszyscy pouciekali. Miałam wielkie szczęście, że mnie nie zabili, ale to już temat na kolejną opowieść. Pamiętam ciężkie powietrze i ściśnięte gardło. I nadzieje, że naprawdę jest już po wszystkim. Polska przetrwała. Dumna Polska, mój kraj, moja Ojczyzna.
Ciekawostka:
Od 26 czerwca 1942 do końca II wojny światowej herbem Gdyni był umieszczony na niebieskim tle, artystycznie przedstawiony srebrny statek Gotów. Z żaglem wypełnionym wiatrem, wiosłem przy rufie, bocianim gniazdem przyozdobionym proporcem. Nadburcie zdobiły tarcze ze swastykami. Dziób zakończony taranem w kształcie głowy nieokreślonego zwierzęcia. Symbolizował rzekomą odwieczną niemiecką rdzenność Gdyni, na której teren przybyli Goci w starożytności. Autorem tego projektu był Otto von Schichko. Był to pierwszy oficjalny herb Gdyni.