
Kiedy relacja przynosi tylko ból, nie warto się jej trzymać na siłę. Toksyczne związki wyczerpują i zakażają otoczenie. Zdecydowanie lepiej jest je przeciąć jednym, ostrym cięciem niż zostawiać paprzące się rany.
Rozstania bolą, to nie ulega wątpliwości. Podobnie jak zabiegi, czy operacje, które choć przeprowadza się w znieczuleniu, to jednak cierpienie związane z rekonwalescencją jest nieuchronne. Jednak to cierpienie wiąże się ze zdrowieniem.
Podobnie jest z toksycznymi, wypalającymi relacjami. To nie jest miłość, bo w miłości nie ma nic trującego. To raczej forma niezdrowego przywiązania i nieumiejętności postawienia granic. W przypadku kobiet też często lęk „jak ja sobie poradzę”. Odpowiedź jest prosta – na pewno lepiej, niż w niszczącym związku.
Każdy koniec oznacza też początek. Żeby dać szansę na poprawę, najpierw trzeba odciąć to co złe i obciążające. To prawda znana każdemu, kto kiedykolwiek miał do czynienia z terapią. Przeszłość należy przepracować, wyciągnąć wnioski i iść dalej.
Powtarzanie w kółko tych samych czynności i oczekiwanie, że przyniosą one inne efekty to ślepa uliczka. Droga donikąd. Przez szacunek do siebie trzeba zostawić za sobą to co niekorzystne, chore, trujące i odważyć się na radykalne cięcie tak, żeby mieć szansę rozwinąć skrzydła.
Ból po takim rozstaniu będzie bólem zdrowienia i mieni o wiele szybciej niż ten wywoływany tkwieniem w toksycznej relacji.