Tomasz Lis i jego niezwykły hart ducha

Fot. Twitter @lis_tomasz

Znany dziennikarz, pomimo stosunkowo młodego wieku, już trzykrotnie przeżył udar mózgu. Trzeci i ostatni przyszedł wiosną roku 2019. Teraz, w ponad trzy lata później prezenter jest w zupełnie innym miejscu. Właśnie pobiegł w maratonie chicagowskim.

Niezwykła determinacja i hart ducha pozwoliły Tomaszowi Lisowi wrócić nie tylko do pełnej formy, ale także pasji, jaką jest dla niego bieganie.

 

„22 miesiące temu słyszałem, że mogę być całe życie przywiązany do łóżka i nawet o wózku inwalidzkim tylko pomarzyć. Dziękuję tym, którzy uratowali mi życie, tym, którzy nauczyli mnie wstawać z łóżka, robić pierwsze kroki, truchtać i biegać. A najbardziej tym, którzy umocnili mnie w przekonaniu, że opcja „poddać się” nie wchodzi w grę”, mówił.

Dziennikarz relacjonował w swoich mediach społecznościowych walkę o największy z biegów. Jak pisze, postanowił się znaleźć wśród osób, które przebiegły sześć największych maratonów – jemu brakowało jedynie tego z Chicago.

„Robota wykonana. Satysfakcja, szczęście i absolutna agonia. Tak ciężko jak dziś nie było nigdy. Ale koniec wieńczy dzieło”, napisał na Twitterze. Kolejny wpis dokumentuje zapis jego osiągnięć.

„2010- Berlin, 2011-Tokio, 2011- Nowy Jork. 2014-Boston, 2015 udar, 2017 – udar, 2019 – udar, 2021 -Londyn, 2022-Chicago. 6 Marathon Majors, 6 największych maratonów świata na rozkładzie. A prawie trzy lata temu usłyszałem, że być może o życiu na wózku będę mógł pomarzyć”, dodał.

Powrót do zdrowia i ukończenie maratonu po przebyciu trzech udarów mózgu to osiągnięcie ogromne. Poza szczęściem jest tu mnóstwo pracy, determinacji i wiary we własne siły – czego naszym Czytelnikom i samym sobie życzymy.

MT

Posłuchaj podcastów: 

SKOMENTUJ

Dodaj komentarz
Wpisz swoje imię