Najlepsze życie to… życie zwyczajne. Bez fajerwerków (które i tak zdarzają się rzadko, wybuchają po to, aby rozbłysnąć i zniknąć, bo taka ich natura), ale i bez wstrząsów (które wywracają nasze życie, równowagę psychiczną do góry nogami, po czym ciężko się podnieść).
Za bardzo przywiązujemy wagę do skrajności. Kiedy znikają powody do euforii i rozpaczy, jesteśmy jakby wyeksploatowani, puści w środku. Winę za ten stan rzeczy w bardzo dużym stopniu ponoszą mass media, które wymuszają na nas, byśmy patrzyli na świat w taki sposób.
Zwykle nasze spojrzenie na świat zmienia się z nadejściem jakiegoś wydarzenia granicznego w życiu. Po co jednak czekać aż coś stracimy, aby docenić to, co mamy? Może to być cokolwiek – dobre zdrowie, udana rodzina, małżeństwo, czy nawet otoczenie, w którym żyjemy, pełne zieleni, z dala od centrum miasta. Zawsze znajdzie się jakiś, choćby najmniejszy powód do zadowolenia.
Jeśli będziemy go w sobie pielęgnować, częściej będziemy zadowoleni z życia – takiego, jakie mamy, bez presji realizowania jakiegoś ideału podpatrzonego w środkach masowego przekazu.
Im więcej powodów do zadowolenia, tym spokojniejsi jesteśmy. A spokój to najwyższe szczęście. Spokój to poczucie, że pomimo okresowych zawirowań wszystko jest takie, jak być powinno i że zawsze sobie jakoś poradzimy.
Większość naszego życia składa się na takie zwyczajne dni, nienaznaczone euforią ani depresją. Słońce w takie dni nie świeci jaskrawiej niż to, które widzimy na zdjęciach z egzotycznych miejsc w folderach turystycznych. Deszcz nie pada rzęsiściej niż na materiale dziennikarskim ukazującym ulewy w odległej części świata. Otaczające nas kolory nie są ani jaskrawe, ani zamazane.
Większość ludzi, z którymi się spotykamy, jest taka sama jak my – nie są ani znacznie bogatsi, ani biedniejsi od nas. Pod jakimiś względami wiedzie im się lepiej, a pod innymi gorzej od nas. Mieszczą się w tej normie zwyczajności tak samo, jak i my.
ZSS
Posłuchaj podcastów: