O zmianach klimatycznych, a w szczególności o globalnym ociepleniu, mówi się od kilku dekad, z każdym rokiem coraz bardziej intensywnie. O tym, że temperatura naszej planety rośnie wiedzą wszyscy, jednak spór toczy się o to, na ile człowiek z jednej strony wpływa na ocieplenie klimatu, a z drugiej strony na ile jest w stanie zahamować postępujące zmiany klimatyczne.
W grę wchodzą także interesy polityczne i ekonomiczne wielu państw. Gdy temperatura za oknem sprawia, że czujemy się jak na równiku, zastanówmy się, na ile takie anomalie pogodowe mogą być kwestią postępujących zmian klimatycznych.
Globalne ocieplenie jest faktem
W opublikowanym w 2013 roku raporcie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) stwierdzono, że zmiany klimatu są jednym z największych zagrożeń środowiskowych, społecznych i ekonomicznych, a ocieplanie się klimatu nie podlega wątpliwości. Dalej raport wskazuje:
„Ocieplenie systemu klimatycznego jest bezdyskusyjne. Wiele zmian, obserwowanych w systemie od lat pięćdziesiątych XX wieku nie ma precedensu w skali wielu dziesięcioleci, a nawet tysiącleci (…). Jest niezwykle prawdopodobne (tj. prawdopodobieństwo przekraczające 95%), że człowiek wpłynął w sposób dominujący na obserwowane od połowy XX wieku ocieplenie. Kontynuacja emisji gazów cieplarnianych spowoduje dalsze ocieplenie oraz zmiany wszystkich elementów systemu klimatycznego, zwiększając prawdopodobieństwo dotkliwych, powszechnych i nieodwracalnych następstw dla gospodarki i ekosystemów.”
IPCC to organizacja powołana w 1988 roku na wniosek członków ONZ w celu dostarczenia obiektywnej, naukowej informacji na temat zmiany klimatu. Nad publikowanymi cyklicznie raportami pracują przez kilka lat tysiące naukowców, a wskazany wyżej wniosek poparło 45 stowarzyszeń i akademii naukowych. Naukowcy obecnie nie zastanawiają się więc już czy działalność człowieka wpływa na globalne ocieplenie, tylko w jak dużym stopniu i na ile może zostać ograniczona.
Prowadzone obserwacje pokazują, że od czasów przedprzemysłowych temperatura na świecie wzrosła o 1°C i wszystko wskazuje na to, że w okresie 2032-2050, wzrośnie do 1,5°C. Znaczne przyspieszenie ocieplania się temperatury Ziemi zanotowano od około 1995 roku. Kolejne lata zalicza się do najcieplejszych, często rekordowo ciepłych, od czasów rozpoczęcia prowadzenia pomiarów temperatury powierzchni Ziemi (od 1850 r.). Przyjmuje się, że osiągnięcie wzrostu temperatury naszej planety do 2 stopni (prognozowane wcześniej niż do końca XXI wieku) oznacza ryzyko wystąpienia nieodwracalnych, katastrofalnych w skutkach zmian.
Podkreślenia wymaga fakt, że lądy ogrzewają się szybciej niż oceany, a szczególnie szybkie tempo wzrostu temperatury zaobserwowano w Arktyce, która ogrzewa się 3 razy szybciej niż wynosi średnia światowa. To powoduje topienie się lodowców, a tym samym stopniowe podnoszenie się poziomu wód.
Człowiek nabroił
Według naukowców do głównych źródeł gazów cieplarnianych emitowanych przez człowieka należy zaliczyć:
- paliwa kopalne spalane w elektrowniach,
- transport i przemysł,
- gospodarstwa domowe,
- rolnictwo oraz wpływanie na ekosystem poprzez m.in. karczowanie lasów,
- składowanie odpadów na wysypiskach,
- stosowanie przemysłowych gazów fluorowanych.
Skutki będą opłakane
Przewiduje się, że skutki ocieplenia klimatu będą jeszcze wyraźniejsze. Szacuje się, że skrajne warunki pogodowe, w tym fale upałów, susze i powodzie będą zdarzały się coraz częściej i będą bardziej intensywne. Negatywne skutki odczuje gospodarka, a przede wszystkim takie jej sektory, jak: leśnictwo, rolnictwo, turystyka i budownictwo.
Dalszy wzrost temperatury spowoduje, że upały, susze i powodzie będą znacznie poważniejsze niż ma to miejsce w chwili obecnej. Przełoży się to również na większe występowanie komarów przenoszących malarię i dengę. Wzrost temperatury ma duże znaczenie dla ilości upraw i dostępu do żywności. Z kolei wzrost poziomu wód oznacza to narażenie dodatkowych 10 milionów ludzi na takie zjawiska jak powodzie przybrzeżne czy przenikanie słonej wody na pola uprawne i do zasobów wody pitnej. Topnienie lodowców na Grenlandii i w Antarktydzie może spowodować wzrost poziomu wód o kilka metrów.
Na początku października 2018 roku opublikowany został kolejny raport IPCC, który został przygotowany przez zespół 91 naukowców z 40 krajów i opierających się na 6 tysiącach publikacji naukowych. Naukowcy stwierdzają w nim, że ludzkość ma czas do 2030 roku, by powstrzymać katastrofalne skutki globalnego ocieplenia.
Podobne wnioski wysnuwają autorzy raportu The National Climate Assessment, nad którym na zlecenie amerykańskiego rządu przez 2,5 roku pracował zespół 300 amerykańskich naukowców oraz m.in. NASA i Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna (NOAA) oraz Departament Obrony. „Klimat na Ziemi zmienia się obecnie szybciej niż w jakimkolwiek momencie w historii współczesnej cywilizacji, głównie w wyniku działalności człowieka. Nie można już zakładać, że obecne i przyszłe warunki klimatyczne będą przypominać te, które znamy z niedalekiej przeszłości” – stwierdzają naukowcy.
Ameryka i Chiny trują
Raport wskazuje, że jeśli Ameryka zignoruje zmianę klimatu i nie podejmie działań, do końca stulecia skutki globalnego ocieplenia spowodują w tym kraju setki tysięcy zgonów i straty dla gospodarki szacowane na około 500 mld dol. każdego roku.
Naukowcy potwierdzają również, że to emisje gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla, powodowane przez człowieka, są główną przyczyną postępujących zmian klimatycznych, a warto przypomnieć, że USA są obok Chin największym emitentem gazów cieplarnianych.
Warto w tym momencie podkreślić, że choćby pokrycie strat spowodowanych przez trzy huragany z 2017 roku: Harvey, Marię i Irmę kosztowało co najmniej 265 mld dol.
W reakcji na opublikowany raport prezydent Donald Trump powiedział, że „nie wierzy w to”. Śledząc decyzje Trumpa w zakresie polityki klimatycznej i ochrony środowiska, nie trudno zauważyć, że stoją one w sprzeczności z wnioskami raportu.
Tymczasem, jak wskazuje sondaż przeprowadzony przez Monmouth University, cytowany przez CNN 80 proc. Amerykanów jest przekonanych, iż klimat się zmienia, a 54 proc. uważa to za „poważny problem”.
Naukowcy są zdania, że wyjątkowo silne huragany i gigantyczne pożary, które nawiedzają Kalifornię, mają ścisły związek ze zmianami klimatycznymi. Według raportu Amerykańskiego Towarzystwa Meteorologicznego w ciągu minionych 30 lat, obszar objęty cyklicznymi pożarami w zachodnich Stanach Zjednoczonych podwoił się.
W The National Climate Assessment można przeczytać również o sytuacji każdego regionu USA. Jak wskazano w nim, jeśli emisja dwutlenku węgla będzie wzrastać, poziom wód wybrzeża atlantyckiego – od Karoliny Północnej po stan Maine – podniesie się o 1,5 metra do 2100 roku. To samo stanie się okolicami Nowego Orleanu czy Houston. U wybrzeży Los Angeles i San Francisco poziom wód może wzrosnąć natomiast o 90 cm.
Andrew Light, jeden z autorów raportu, wyjaśnia, że” w tym dokumencie naukowcy nie mogli przedstawić rekomendacji co do kształtowania dalszej polityki kraju, jednak można go odczytać jako aprobata dla porozumień paryskich”. Przypomnijmy, że Stany Zjednoczone wycofały się z porozumień paryskich w 2017 roku, tuż po objęciu przez Donalda Trumpa urzędu prezydenta. Jak wskazał ówcześnie, porozumienie paryskie przynosiło korzyść „wyłącznie” innym krajom, a on sam został wybrany, by „reprezentować mieszkańców Pittsburgha, a nie Paryża”.