Brunetki czy blondynki? Ta batalia trwa w męskich głowach niemal od zawsze. Wokół blondynek narosło mnóstwo stereotypów, zazwyczaj krzywdzących. Do tego infantylne dowcipy. Złośliwi twierdzą, że wymyśliły je zazdrosne brunetki.
Mit głupiej blondynki narodził się w drugiej połowie XIX wieku w Anglii. W 1868 roku pewna brytyjska trupa komediowa wybrała się na gościnne występy do Nowego Jorku, gdzie wystawiła parodię greckiego mitu o królu Aksjonie – czytamy w serwisie polki.pl. W sztuce występowały cztery blondynki, których sceniczne popisy pełne były pikanterii, a skąpe stroje zbulwersowały ówczesnych dziennikarzy. Ukuto termin „british blondes” (brytyjskie blondynki). Z czasem słowo „british” zastąpiono słowem „dizzy” (głupi, naiwny). Jednak najbardziej blondynkom dostało się w latach 50. i 60. XX wieku. Wszystko za sprawą kinematografii i rewolucji seksualnej.
Film „Gentlemen Prefer Blondes” („Mężczyźni wolą blondynki”) z Marylin Monroe w roli głównej na dobre ukuł stereotyp głupiutkiej blondynki, który pokutuje do dziś. Tymczasem pod względem IQ blondynki górują nad brunetkami i są na to naukowe dowody. W 2016 roku na łamach „”Economics Bulletin” opublikowano wyniki badania z którego wynika, że blondynki miały średni wynik IQ na poziomie 103,2 a ich ciemnowłose koleżanki – „tylko” 102, 7.
26 lutego celebrujemy światowy dzień pozdrawiania blondynek. Warto pójść za ciosem, otrzepać się z mitów, stereotypów i pozdrowić co najmniej jedną blond niewiastę. Bez względu na to, czy kolor jej włosów jest naturalny, czy też nie.
„Wspaniale jest być blondynką. Tak łatwo zaskoczyć ludzi inteligencją” – powiedziała Pamela Anderson. Janusz Kofta także cenił urok blond włosów. Dość wspomnieć fragment tekstu jego kultowej piosenki: „To była blondynka, ten kolor włosów tak zwą…”. W tym kontekście słowa Alfreda Hitchcocka: „Blondynki najlepiej nadają się na ofiary. Są jak śnieg, na którym znać krwawe ślady stóp” zakrawają na seksizm.