Kurza Łapka – niebo na ziemi dla uratowanych ptaków gospodarskich

Fot. Facebook Azyl Kurza Łapka

Gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie – zaczynała się piosenka z popularnej kreskówki. Można by odnieść te słowa do malutkiej, wielkopolskiej wsi zagubionej gdzieś pośród pól i łąk. To tam powstał pierwszy i jak dotąd jedyny, działający w Polsce azyl dla ptaków uratowanych z ferm przemysłowych.

To tutaj, a Kurzej Łapce, kury, kaczki i indyki żyją spokojnie, przechodzą rehabilitację i dostają lata prawdziwego życia, zamiast cuchnących klatek i śmierci w ubojni.

Pomysłodawcy Kurzej Łapki – Marta i Dawid jeszcze kilka lat temu mieszkali w centrum wielkiego miasta. Jako, że weganami są od dawna, pewnego razu postanowili uratować pięć piskląt brojlerów. Maluchy z konieczności spędziły zimę w mieszkaniu, a wiosną miały pójść do adopcji w odpowiedzialne i kochające ręce. Po kilku miesiącach, jednak, ciężko było się rozstać z podrośniętymi już kurczakami i cała powiększona rodzina przeprowadziła się wspólnie na wieś.

W krótkim czasie podopiecznych zaczęło przybywać i tak powstał jedyny w kraju azyl dla drobiu uratowanego przed zjedzeniem – Kurza Łapka. Obecnie działa pod patronatem fundacji Viva!, lecząc, rehabilitując i zapewniając prawdziwe życie ptasim szczęściarzom, którzy mają farta wyrwać się z przemysłowej machiny śmierci i cierpienia.

 

Połowa z podopiecznych jest mniej lub bardziej niepełnosprawna. Jednak w Kurzej Łapce nikogo nie dziwi widok koguta, indyka, czy kaczki poruszających się na wózku inwalidzkim, czy zabiegów hydroterapii, którym poddawana jest kura. Tutaj to codzienność. Lokalizacja też nie jest przypadkowa.

Zaledwie półtorej godziny jazdy samochodem od azylu, przyjmuje jeden z najlepszych w Polsce specjalistów od chorób ptaków, w tym i drobiu. Przyjmuje i leczy zwierzęta, na które inni lekarze już położyli krzyżyk, nie dając im żadnych szans na powrót do zdrowia.

Mieszkańcy Kurze Łapki nie dostają gotowych pasz. Byłoby to dla nich zabójcze. W chowie przemysłowych brojlery mają za zadanie jak najszybciej urosnąć i w wieku zaledwie kilkunastu tygodni trafiają do rzeźni. Jeżeli jakimś cudem, przeżyją dłużej, umierają z powodu chorób serca, niszczą się ich stawy, pod ciężarem stale rosnącej masy.

Podopieczni Kurzej Łapki jedzą owoce, warzywa i otręby. Wszystkie ptaki są tu na restrykcyjnej diecie. Wymagają też ogrzewanych kurników aklimatyzacją, bo zakres tolerowanych temperatur jest bardzo niewielki. To z kolei generuje ogromne koszty. Dlatego też, pensjonariusze azylu nie trafiają do adopcji – chętnych gotowych spełnić konieczne wymagania, po prostu nie ma.

Część podopiecznych, jak kogut Kazik z przekrzywioną głową, który wypadł z przedwcześnie rozbitego jajka, czy kura Lola, mieszka w domu z gospodarzami. Utrzymanie azylu to ogromne koszty. Na samo jedzenie miesięcznie wychodzi ponad 3000 zł. Do tego chodzące non stop pralki – kilkanaście prań dziennie to norma. Koszty leczenia, rehabilitacji i transportu podopiecznych są niemałe.

Kurza Łapka to miejsce otwarte. Jeżeli ktoś chciałby na własne oczy przekonać się jak działa, wystarczy napisać lub zadzwonić i umówić się na wizytę np. poprzez fanpage na Facebooku – Azyl Kurza Łapka.

SKOMENTUJ

Dodaj komentarz
Wpisz swoje imię