Samochodzik do samodzielnego montażu wchodzi na rynek. Czy okaże się hitem?

Fot.YouTube

Brytyjczycy słyną ze specyficznego poczucia humoru, które czasami przybiera nieoczekiwane formy.

Tym razem trzech zamożnych dżentelmenów postanowiło wznowić produkcję autka, bo mim najlepszych chęci, trudno nazwać je samochodem, które w latach 60-tych XX wieku biło rekordy NIEpopularności. Do tego stopnia, że wypuszczono je w zawrotnej liczbie 50 egzemplarzy i zrezygnowano z dalszej produkcji.

Autko sławę zyskało głównie dzięki mierzącemu niemal 2 metry Jeremiemu Clarksonowi, który w jednym z odcinków swoich programów postanowił udowodnić, że zmieści się do tego maleństwa. Dał radę, trzeba przyznać, ale czy poza planem musiał przejść operację kręgosłupa, psychoterapię i rekonstrukcję narządów wewnętrznych – tego się nie dowiemy. Pozostaje tajemnicą produkcji.

Peel 50, bo taką rozczulającą nazwę nosi mechaniczne maleństwo mierzyło oszałamiające 134 cm długości, przy 132 szerokości i aż 99 cm wysokości. Wyposażone w silnik o pojemności 49 cm sześciennych, rozwijało zawrotną prędkość 61 km na godzinę. Proszę opanować chichot. Ten cud techniki ważył całe 59 kg, co czyniło je podatnym na najlżejsze podmuchy wiatru, nie wspominając o dziurach w drodze. Trzy koła i jedno światło, oraz brak biegu wstecznego dopełniały całości. To ostatnie może nie być szczególnie kłopotliwe, bo jeżeli nie da się zawrócić, zawsze można przestawić, przecież niespełna 60 kg to niewiele.

 

Wróćmy do nowoczesnej myśli technicznej Brytyjczyków.

Postanowili oni reaktywować Peel 50. Z gestem i rozmachem, bo ma być dostępny w kilku wersjach, wśród których szczególną uwagę zwraca kabriolet – genialny, kiedy ktoś chce stracić głowę w wiosennym… wietrze i kolejne, wyposażone w szklaną bańkę zamiast kabiny. To ostatnie wydaje się szczególnie ciekawe w trakcie ulewnych deszczy. Będzie się można poczuć jak glonojad. Śnieżyce i upały również zapowiadają się interesująco. Można podejrzewać, że po przejażdżce takim cudem już nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy zamknąć w samochodzie dziecka, psa, czy nawet pęczka marchewki.

Współczesny Peel ma być dostępny z dwiema wersjami silnika. Elektrycznym i spalinowym, przy czym za ten drugi trzeba dopłacić, zgodnie z ekologicznymi – i słusznymi trendami. Przeszkodą dla chętnych może się okazać koszt kupna samochodu wielkości pralki automatycznej. Otóż wynosi on, bagatelka – ok 30 – 40 000 zł. W tej cenie można kupić już porządne auto z drugiej ręki, które Peela mogłoby odrzucić na bok jednym ruchem wycieraczki. Czy tak się skończy reaktywacja mini autka? To się okaże. Nie narzekajmy jednak na krasnoludka i podkreślmy jego zalety.

Peel 50 to jedyny samochód, który – jak mówi sam producent – można złożyć we własnym salonie.

Jego ciężar sprawia, że korki jego kierowcy niestraszne. W razie czego można samochodzik przeciągnąć po chodniku. Wersja dla krzepkich – wziąć pod pachę i przenieść. W razie kłótni partnerskiej zawsze można wsiąść do samochodu i odjechać w siną dal, aż do kolejnej stacji ładowania. Autko jest jednoosobowe i żadną miarą nie da się do niego wcisnąć nawet dwojga ekstremalnych chudzielców. Kierowca tego mikro samochodzika cieszy się wielką popularnością. Nie ma takich, którzy się nie obejrzą! No dobrze, ta popularność trwa do chwili, w której się z samochodu wysiądzie, ale nie bądźmy drobiazgowi.

Czy wśród naszych Czytelników są już chętni do kupna Peel 50?

SKOMENTUJ

Dodaj komentarz
Wpisz swoje imię