Młody adept fizyki tak był zafascynowany nauką, że nie tylko co najmniej dwukrotnie ściągnął sobie na głową FBI ale też przeszedł do historii jako atomowy harcerz lub nuklearny chłopak z Michigan. Czemu zawdzięcza tę sławę?
Blondynek o sympatycznym uśmiechu nie miał łatwego dzieciństwa. Wychowywał się w rozbitej rodzinie, co w latach 70-tych ubiegłego wieku, nie było częstym zjawiskiem. Samotność i frustracje topił w lekturach. Już jako kilkulatek pochłaniał treść „The Golden Book of Chemistry Experiments”, powtarzając proste eksperymenty we własnym pokoju. Książka pochodząca z roku 1960 nie uwzględniała zasad bezpieczeństwa, ani potencjalnych zagrożeń dla otoczenia, jakie mogą wywołać doświadczenia przeprowadzane na podstawie zawartych w niej instrukcji.
Niektóre z proponowanych doświadczeń dzisiaj zjeżyłyby włosy na grzbiecie niejednego rodzica, czy nawet chemika amatora. W jednym z eksperymentów można było wytworzyć trujący chlor w formie gazowej, a w innym hepatotoksynę, mogącą poważnie uszkodzić narządy wewnętrzne. David jednak był niezrażony. Mało tego – nie poprzestał jednak na tej książce i już w wieku 12 lat zaczytywał się w podręcznikach do chemii na poziomie uniwersyteckim, budując w domu ojca istne laboratorium, które jednak z czasem — w konsekwencji kilku wypadków — zmuszony był przenieść do piwnicy.
Po wywołaniu niebezpiecznej eksplozji został stamtąd wyproszony. Nieie przejął się tym szczególnie i wytrwale rozwijał swoją pasję. Wkrótce otworzył nowe „laboratorium” w szopie przy domu swojej matki. Ta, wraz z ojczymem Hahna zaniepokojeni niebezpiecznymi zainteresowaniami chłopca, namówili go na wstąpienie do harcerstwa. Liczyli, że dyscyplina i społeczność ukierunkują niesfornego nastolatka i naprowadzą na tor mniej ryzykownego hobby.
Chłopak był ambitny, więc szybko postanowił piąć się w strukturach i robić karierę wśród rówieśników. Za cel postawił sobie zdobycie 21 odznak. W tym jedna zainteresowała go szczególnie. Traf chciał, że była nią… Odznaka Atomu. Wkrótce 15 letni wówczas David podjął praktyki w lokalnym szpitalu, gdzie zgłębiał zasady działania m.in. reaktora powielającego i działa elektronowego. Niedługo trwało zanim wpadł na pomysł, żeby zbudować takie sprzęty samodzielnie.
Oczywiście kupienie radioaktywnych materiałów niezbędnych do budowy reaktora nie jest proste. Jednak sprytny chłopak poradził sobie i z tym. Zaczął wydzwaniać do Edison Electric i rządowych instytucji zajmujących się energetyką atomową, podając się za wykładowcę akademickiego i wypytując o szczegóły wyodrębniania izotopów. Wkrótce uzbrojony w niezbędną wiedzę, rozpoczął przygotowania do budowy domowego reaktora.
Materiały radioaktywne chłopak pozyskiwał z czujników dymu i innych urządzeń. W każdym z nich występowały one z w znikomych ilościach, co nie przeszkadzało wytrwałemu nastolatkowi. Po zgromadzeniu odpowiedniej ilości materiałów, Hahn rozpoczął prace nad montowaniem źródła neutronów, które pozwoliłoby mu wytworzyć nowe izotopy, a w przyszłości mogło doprowadzić do rozpoczęcia prac nad reaktorem.
Wyprodukowany w matczynej szopie miotacz elektronów okazał się zbyt słaby, by produkować paliwo atomowe wystarczające do uruchomienia reaktora, jednak na tyle silny, że gdy chłopak zmierzył poziom promieniowania w szopie przeraził się i z miejsca postanowił rozebrać swoje dzieło. Główne części wynalazku ukrył w bagażniku własnego samochodu.
Opatrzność czuwała nad sąsiadami i otoczeniem nastolatka. Wkrótce potem został on zatrzymany do kontroli drogowej, a policjant odkrył w bagażniku coś, co uznał na prototyp bomby. Teraz posiadłości staranie przeszukano z udziałem FBI, a jego „laboratorium” zamknięto, po odkryciu, że chłopak próbował zmontować tam reaktor jądrowy.
Wobec Hahna nie wyciągnięto jednak większych konsekwencji. Sam zainteresowany, bynajmniej nieskruszony skończył szkołę, zapisał się do college’u, a potem do wojska Tam służył na okręcie atomowym, a jakże, ale po kilku latach został odwołany ze służby ze względu na stan zdrowia.
David Hahn uzależnił się od narkotyków i alkoholu, jednak nie zaprzestał eksperymentów. W roku 2007 jeden z sąsiadów zaalarmował policję, informując, że Hahn ma reaktor jądrowy w … lodówce. Śledztwo wykazało, że David jest narkomanem z problemami psychicznymi, a do pewnego czasu z budynku, w którym mieszkał, masowo znikają czujniki dymu.
Tym razem eksperymenty nie uszły mu płazem.
David Hahn otrzymał karę 90 dni więzienia i nakaz terapii psychiatrycznej. Zmarł w roku 2016, a sekcja zwłok wykazała zatrucie mieszanką alkoholu, difenhydraminy i fentanylu.
Posłuchaj podcastów: