Rosyjski oligarcha idzie na wojnę… z Putinem!

Fot. Wikipedia Golkokuz

Nie każdy rosyjski miliarder godzi się na współpracę z rządem. Są ludzie, którzy mają odwagę sprzeciwić się Putinowi i otwarcie krytykują reżim, mimo grożącego im niebezpieczeństwa.

 

Boris Mints opuścił Rosję, która – jego zdaniem – podąża w złym kierunku. Strach jest tym, co ciągle trzyma w ryzach najbogatszych Rosjan, ale są pewne granice i prezydent Rosji dawno je przekroczył. Mints miał dosyć uciszania, zastraszania i życia w ciągłym zagrożeniu. Jego zdaniem, niepokorni rosyjscy biznesmeni są szykanowani, a ich rodziny mogą stać się ofiarami represji, jeśli Putin stwierdzi, że doszło do niesubordynacji.

Działania wojenne nie mogą podlegać krytyce w Rosji, bo prezydent wymaga jednomyślności i stuprocentowego poparcia dla agresji na Ukrainę. Ta wojna – według Kremla – jest słuszna i cały naród ma ją wspierać.

Symptomy zaostrzenia kursu wobec opozycji pojawiły się już podczas aneksji Krymu w 2014 r. Boris Mints właśnie wtedy zdecydował się na ucieczkę do Wielkiej Brytanii, gdyż nie mógł się pogodzić z agresywną polityką Kremla. Nie był w stanie jednak ewakuować całej swojej firmy, która bardzo szybko znalazła się na celowniku moskiewskich urzędników. Kolejne wydarzenia utwierdziły go w słuszności podjętej decyzji.

To, co się dziś dzieje na froncie, nazywa odważnie „najtragiczniejszym wydarzeniem w najnowszej historii świata”. Oligarcha zgodził się na wywiad dla BBC, jednoznacznie opowiadając się przeciwko Władymirowi Putinowi. Twierdzi, że życie w schronie przeciwbombowym to kiepska perspektywa i nie zamierza żyć w ten sposób.

 

Ceną, jaką Mints musiał zapłacić za opuszczenie Rosji i wygłaszanie śmiałej krytyki, był szantaż, w wyniku którego sprzedał udziały w założonej przez siebie firmie. Transakcja ta odbyła się, rzecz jasna, z dużą stratą dla Mintsa, który nie ma szans na powrót do ojczyzny. Swoją postawą chce jednak pokazać, iż nie da się stłamsić głosu prawdy, a zbrodnie Federacji Rosyjskiej na Ukrainie, określone przez niego „podłymi”, ujrzą w końcu światło dzienne.

SKOMENTUJ

Dodaj komentarz
Wpisz swoje imię