Rynek nieruchomosci w Chicago – jak i większości amerykańskich stanów wszedł w fazę „Shift” czyli zmiany z ekstremalnego rynku sprzedającego w stronę bardziej zbalansowanego.
Przypomnijmy, ze rynek sprzedającego to od 1 do 5 miesięcy inwentarza na rynku (co oznacza, ze jeśli żadna nowa oferta nie pojawi się na rynku to wszystkie wyprzedane zostaną w X miesięcy). Rynek zbalansowany to 5-6 miesięcy zapasu ofert podczas gdy rynek kupującego to 6+ inwentarza. Podczas pandemii wiele z miasteczek aglomeracji Chicago miało zapasu ofert na 2-3 tygodnie (!) jednak w miarę podnoszenia oprocentowania i inflacji, która zjada pieniądze i oszczędności ów rynek zmieni się w Chicago na zbalansowany a może i rynek kupującego (to prognoza bardziej prawdopodobna dla słonecznych stanów gdzie ceny wzrosły nawet 100% w porównaniu z pre-pandemicznym czasem).
W Chicago shift oznacza drastycznie malejącą „affordability” czyli to na ile stać nas kredytu oraz „afailabnlity” czyli kto może zakwalifikować się na pożyczkę. W czasach rosnących oprocentowań i kosztów coraz więcej transakcji jest unieważnionych, gdyż kupujący przestaje się kwalifikować na pożyczkę.
Z drugiej strony na konsumentów już czekają „kreatywne” instrumenty finansowe jak te „bez sprawdzania dochodów,” pożyczki na numer ITIN oraz niesławne ARMy (adjustable rate mortgages), z którymi wielki problem maja dziś na przykład pożyczkobiorcy nad Wisła. Rosnące oprocentowanie – póki co – nie zahamowało zainteresowania kupujących w powiecie DuPage – a to głównie dlatego, iż podwyżka stop procentowych – jedyny tradycyjny sposób hamowania inflacji – wyhamuje w przyszłym roku owa inflacje we wszystkich sektorach oprócz nieruchomosci, gdzie problem braku wystarczającej ilości domów (brakuje nam 4.5 miliona nieruchomosci) utrzymywał się będzie jeszcze w najbliższych latach i nie zmieni tego nawet przekroczenie przez Mortgage Rates historycznej średniej: 7%.
Komentuja:
Sergiusz „Sergio” Zgrzebski – Keller Williams Premiere Properties
Łukasz Majkut – Rosso Recruiting
Posłuchaj podcastów: