Czterech młodych zawodników klubu zapaśniczego ze stanu Wyoming wybrało się na wycieczkę na skraj parku Yellowstone.
Chłopcy mieli zamiar szukać zrzuconych przez jelenie poroży. Niestety spotkali o wiele bardziej niebezpieczne zwierzę. Tej przygody dwaj z nich omal nie przypłacili życiem.
W poszukiwaniu zdobyczy chłopcy postanowili się rozdzielić. Dwóch z nich – Kendell Cummings i Brady Lowry w czasie poszukiwań natknęli się na świeże odchody niedźwiedzia. Chwilę później zza drzew wybiegł grizzly i od razu ruszył do ataku. Jednego z nastolatków powalił an ziemię i sturlał wzdłuż zbocza. Chłopak złamał rękę, miał też głębokie rany na udach zadane pazurami.
Jego kolega chcąc ratować życie przyjaciela rzucił się na niedźwiedzia ciągnąć zwierzę za sierść. Ten straceńczy atak pozwolił odwrócić uwagę zwierzęcia od niedoszłej ofiary. To przeciągnęło chłopaka po ziemi i postanowiło odejść. Jednak ranny zapaśnik zaczął wołać kolegę, co sprowokowało niedźwiedzia do kolejnego ataku. Tym razem grizzly ranił chłopaka w głowę.
Po odejściu niedźwiedzia Brady Lowry, który odniósł lżejsze obrażenia, krzykiem przywołał dwóch pozostałych kolegów, a oni wezwali fachową pomoc. Najciężej rannego Kendalla Cummingsa trzeba było znieść ze wzgórz.
Ataki niedźwiedzi nie są niczym dziwnym. Zachowanie tego zwierzęcia wskazuje, że chciało jedynie odstraszyć intruzów którzy naruszyli jego terytorium. Tyle szczęścia nie miała turystka, która w ubiegłym roku przepędziła niedźwiedzia z okolic swojego obozowiska. Kiedy poszła spać, zwierzę wróciło i zabiło kobietę.
Przebywając na łonie natury należy się liczyć z możliwymi zagrożeniami ze strony dużych drapieżników. Prawdziwe grizzly w niczym nie przypominają kreskówkowego Misia Yogi, strażnika Parku Narodowego. Ataki niedźwiedzi brunatnych na nieostrożnych turystów zdarzają się także w polskich Tatrach.
MT