„Znachor” w nowej odsłonie. Polska klasyka ze sporą dawką wzruszeń

302
zanchor 2023 film polski
Fot. YouTube

Kiedy słyszymy o ponownej ekranizacji kultowej historii, często nasuwa się obawa, że nowa wersja nie sprosta legendzie oryginału.

Takie uczucia towarzyszyły wielu z nas, gdy dowiedzieliśmy się, że Netflix planuje przywrócić do życia klasycznego „Znachora”. Jednakże, okazuje się, że niepotrzebnie baliśmy się zmian. Netflix podjął się zadania zachowania ducha oryginalnej opowieści, dostosowując ją jednocześnie do oczekiwań współczesnego widza.

„Znachor” w reżyserii Michała Gazdy to trzecia próba ekranizacji powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza o tym samym tytule. Pierwsza wersja sięga aż do roku 1937, a druga, bardziej ikoniczna, pochodzi z 1982 roku, co wielu z nas pamięta z dzieciństwa. Historia jest dobrze znana – Rafał Wilczur, ceniony profesor warszawskiej przychodni, traci część pamięci w wyniku pobicia i zostaje uznany za zmarłego. W mieście pozostaje jedynie jego legenda, a sam Wilczur trafia na wieś, gdzie zaczyna leczyć mieszkańców jako miejscowy znachor.

W przedwojennej Polsce, miejskie elity próbowały podnosić poziom życia na wsi, ale to znachorzy cieszyli się większym zaufaniem społecznym niż wykształceni medycy. To nie tylko ich skuteczność, ale również dostępność usług przyciągała ludzi. Rafał Wilczur, teraz jako Antoni Kosiba, szybko zdobywa popularność, lecząc ludzi bezpłatnie. Kolejki do jego prowizorycznej przychodni w młynie są długie.

Historia, która trafia na ekran, jest wierna oryginałowi, ale dostosowana do nowoczesnych standardów wizualnych.

Sceny z Warszawy pełne są kontrastów i podziałów, oddając ducha 30-milionowego państwa. Jednakże, prawdziwym arcydziełem jest wizualizacja wsi Radoliszki. Ta idylliczna wieś przyciąga widza pięknymi krajobrazami, choć niektórzy mogą zarzucić przesadzenie w przedstawieniu wiejskiego życia.

Warto zaznaczyć, że twórcy filmu wzorowali się na wersji z lat 80. z godnym uznania respektem. Często w przypadku remake’ów daje się twórcom swobodę w interpretacji materiału źródłowego. Jednakże, Netflix konsekwentnie opowiada tę samą historię, podkreślając jej wizualne walory. Kadry robią jeszcze większe wrażenie, kiedy akcja przenosi się na wieś Radoliszki, prezentując piękno polskiej prowincji.

Życie na wsi ma swoje trudności, ale film może wydawać się nieco zbyt beztroski w przedstawieniu mieszkańców wsi. Niemniej jednak, udało się oddać brak dostępu do opieki medycznej, izolację komunikacyjną i skłonność do wiary w gusła. Warto docenić również świetną ścieżkę dźwiękową, która dodaje atmosfery filmowi.

Jeśli chodzi o obsadę, Leszek Lichota jako Antoni Kosiba odwzorowuje postać niemal dosłownie w skali 1:1. Partnerująca mu Anna Szymańczyk jako Zośka tworzy z nim doskonałą parę i stanowi główny filar komedii w nowej adaptacji.

Artur Barciś, znany jako Wasylko w wersji z lat 80., tym razem wciela się w komiczną rolę kamerdynera Państwa Czyńskich. Choć nie pojawia się często, jego występy przynoszą uśmiech na twarze widzów i są hołdem dla klasyki. Jednakże, „Znachor” to nie tylko komedia.

Film Michała Gazdy dotyka dramatycznych wątków, prezentując trudną relację ojca z córką, społeczne nierówności oraz potrzebę niesienia pomocy.

„Znachor” od Netflix okazuje się przyjemnym zaskoczeniem. Połączenie tej popularnej platformy streamingowej z polskimi produkcjami nie zawsze kończy się sukcesem, ale w tym przypadku efekt jest imponujący.

Film został przyjęty z entuzjazmem przez widzów i nagrodzony gromkimi brawami. To nie tylko lekka komedia, ale także pięknie zrealizowane dzieło, które dba o szczegóły i oddaje hołd oryginałowi. Jeśli chodzi o przywracanie klasycznych historii do życia, Netflix wydaje się iść w dobrym kierunku.

Zestawienie najlepszych filmów do oglądania w jesienne wieczory

Posłuchaj podcastów: