Departament Rolnictwa USA wszczął postępowanie w sprawie śmierci półtora tysiąca zwierząt, na których doświadczenia prowadziła Neuralink – firma należąca do Elona Muska.
Jak twierdzą pracownicy, właściciel wywierał na nich znaczną presję, co prowadziło do pośpiechu i popełnianych w jego wyniku błędów skutkujących śmiercią zwierząt.
„Nie działamy wystarczająco szybko. To doprowadza mnie do szału!” miał wykrzykiwać Musk. Badania dotyczyły chipów, które miałyby być wszczepiane w ludzkie mózgi usprawniając ich pracę i umożliwiając zdalną komunikację z urządzeniami elektronicznymi. Wdrożenie ich do obiegu zaplanowano już na przyszły rok, co może tłumaczyć naciski ze strony miliardera.
Eksperymenty i wszczepianie ludziom chipów mają służyć poprawie losu osób niepełnosprawnych, a w przyszłości umożliwić komunikację z zaawansowanymi systemami sztucznej inteligencji.
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń śledztwa, w trakcie badań prowadzonych przez start-up Neuralink, miało umrzeć ponad półtora tysiąca zwierząt – małp, świń i owiec. Liczba jest jedynie przybliżona i z pewnością mocno zaniżona, ponieważ firma nie prowadziła dokumentacji dotyczącej zwierząt, które utraciły życie w wyniku eksperymentów, a myszy i szczury w ogóle nie są wliczane do statystyk.
Jak wynika z zeznań pracowników, Musk kazał im, między innymi wyobrażać sobie, że mają bombę przypięto do głowy, co miało zintensyfikować ich działania. Jak informuje Reuters, który sprawę ujawnił, powołując się na rozmowy z ponad 20 osobami, które są lub były zatrudnione w firmie, w ostatnim czasie wśród pracowników Neuralink rosło niezadowolenie z powodu wykonywanych testów na zwierzętach.
Trzech pracowników wskazało, że błędy wynikały z braku odpowiedniego przygotowania, a śmierć zwierząt była niepotrzebna i można jej było uniknąć. Musk zamierza wciągu najbliższych sześciu miesięcy rozpocząć testy na ludziach.
MT
Naukowcy potwierdzają: Oglądanie filmików ze zwierzętami jest dobre dla zdrowia
Posłuchaj podcastów: